Bezpieczeństwo i kaski to temat rzeka. Chyba nikt nie ma już wątpliwości, że warto je stosować i że podnoszą one nasze bezpieczeństwo, zwłaszcza podczas jazdy w górach. Dokonując wyboru, na pewno nie warto nadmiernie oszczędzać i lepiej kupić sprawdzony markowy produkt. Dlaczego? Choćby dlatego, żeby faktycznie ochronił naszą głowę. Niewątpliwie do takich pewniaków należy Giant.
Maciej Paterak
Niedawno widziałem filmik prezentujący wytrzymałość taniego chińskiego kasku motocyklowego. Nie trudno się domyślić, że taki hełm musi wytrzymać o wiele więcej niż rowerowy. Spuszczony został z wysokości ok 1 metra na asfalt - efekt? Pękł na pół! To tak ku przestrodze, gdyby ktoś skuszony bardzo niska ceną, chciał kupić jakiś tani szajs.
Do testu otrzymałem dwa różne modele, różniące się nie tylko konstrukcją, choć wyglądają podobnie, ale też ceną. Zrozumiałe więc, że zrobię sobie małe porównanie. Zapewne będą tacy, którzy chcieliby wiedzieć, czy warto wydać więcej gotówki.
Na początek kilka opisów obu kasków i systemu MIPS, który zastosowano w obu hełmach, ze strony Gianta.
Giant Rail SX
(pomarańczowy):"Model ten został zaprojektowany specjalnie z myślą o trailowych szlakach i wyposażony w MIPS Brain Protection System zwiększający bezpieczeństwo, a 18 dużych otworów AirFlow gwarantuje maksymalną wentylację. Ten całkowicie nowy kask da Ci wszystko czego potrzebujesz podczas zmagań enduro, czy jazdy w górskim terenie, charakteryzując się jednocześnie wygodą i lekkością."
"Budowa EPS zapewniająca bezpieczeństwo podczas jazdy enduro i trailowej; 3 mm niższa (z przodu), 3-5 mm niższa (po bokach), 8-10 mm niższa (z tyłu)"
"Zoptymalizowana konstrukcja pianki EPS o niskiej gęstości i niezwykle cienkiej, wzmocnionej skorupie z poliwęglanu z otworami Direct Support chroni przed uderzeniami przy małej i dużej prędkości"
"Gąbka TransTextura Plus™ powstrzymuje rozwój bakterii, odprowadzając pot przez otwory wylotowe AeroVent. Dzięki swoim naturalnym właściwościom tkanina hamuje drobnoustroje odpowiedzialne za powstawanie nieprzyjemnych zapachów"
"Miejsce na zainstalowanie kamery w dwóch pozycjach, kompatybilność z zakrzywionym uchwytem GoPro"
Giant Roost MIPS (czarny)
"Nowy kask Roost cechuje się charakterystyczną dla trailowych szlaków konstrukcją i technologiami, w tym rozszerzoną tylną częścią, regulowanym daszkiem i zintegrowanymi mocowaniami do kamery i świateł".
"Gąbki wewnętrzne z materiału TransTextura Plus™ dla zminimalizowania rozwoju bakterii i powstawiania niemiłych zapachów"
"Specjalne miejsce do mocownia czołówki lub kamery akcji"
"Ochrona w przypadku uderzeń z małą i dużą prędkością dzięki zoptymalizowanej konstrukcji z pianki EPS o niskiej gęstości oraz wzmocnionej skorupie in-mold z poliwęglanu"
System MIPS: "W kasku wyposażonym w System MIPS Brain Protection System (BPS) pomiędzy skorupą i wyściółką znajduje się warstwa o niskim współczynniku tarcia. Gdy kask z systemem MIPS Brain Protection zostaje uderzony pod kątem, to warstwa ta sprawia, że kask przesuwa się niezależnie od głowy. System MIPS BPS został stworzony, aby zwiększyć ochronę przed ruchem rotacyjnym. Rotacja jest połączeniem energii rotacyjnej (prędkość kątowa) i sił rotacyjnych (wynikających z kątowego przyspieszenia), które mają wpływ na mózg i zwiększają ryzyko poważnych lub lekkich jego uszkodzeń. Udowodniono naukowo, że MIPS BPS zastosowany w kasku zmniejsza ruch rotacyjny, chłonąc energię i moc rotacyjną przekazywaną do mózgu i kierując je w inną stronę."
Zanim dopasuję "skorupy" do głowy, obowiązkowe ważenie. Producent obiecuje na swojej stronie, że Rail SX wykonany z lekkiego, ale bardzo wytrzymałego materiału, waży 230 gram przy rozmiarze M. Natomiast wagi Roost MIPS nie podaje. Ponieważ otrzymałem kaski w rozmiarze L, spodziewałem się nieco wyższych wartości, ale... tylko trochę wyższych! Mimo, że orzechy Gianta wydają się lekkie przy pierwszym kontakcie, to wynik na wadze nieco zaskakuje - Rail SX: 410g, Roost MIPS: 414g. Za to różnice między dwoma różnymi modelami wręcz symboliczne.
Zacznę od "pomarańczki" (droższy), czyli Giant Rail SX, bo lubię żywe kolory. Pierwsze miłe zaskoczenie już przy rozpakowaniu - w komplecie jest dodatkowa wyściółka do wnętrza kasku. Sam orzeszek, jak i jego jakość wykonania, robią dobre wrażenie. Daszek jest regulowany, można go nawet zdemontować, jakby komuś przeszkadzał. Z tyłu mamy zintegrowany uchwyt na gogle, które zapewne przydadzą się na ścieżki enduro. Również w tylnej części, co jest w sumie normą, znajduję się regulacja uchwytu na głowę za pomocą wygodnego pokrętła - posiada spory zakres i bez trudu dopasujemy hełm do naszego obwodu głowy. Jedyny malutki minus to to, że jak mamy dłuższe włosy, te potrafią się wkręcić podczas ruchu pokrętła. Na koniec pozostaje dopasować długość pasków, aby kask pewnie trzymał się głowy - również tu zakres regulacji jest bardzo duży i nie ma problemu z ich właściwym ustawieniem.
Kask ma 18 szerokich otworów, które mają zapewnić właściwą wentylację. Faktycznie, wiaterek we włosach jest i łepetyna nadmiernie nie cierpi z powodu zainstalowanej na niej skorupy. Przynajmniej dopóki jesteśmy w ruchu. W upale i podczas dłuższego postoju, można odczuć podwyższoną temperaturę. Sama tapicerka jest bardzo przyjemna i nie czuję dyskomfortu podczas dłuższej jazdy. Nic nie uciska, nie wżyna się w skórę. Jedyne co może przeszkadzać to sam daszek - w terenie spełnia swoją rolę znakomicie, ale w pełni opuszczony ogranicza nieco widoczność. Jest po prostu spory i wymaga przyzwyczajenia. Ale jeśli ma służyć też do ostrej jazdy enduro, rozmiar ma uzasadnienie. Ma to też swoje dobre strony - podczas jesiennego "niskiego słońca", pomaga chronić oczy przed promieniami. Zawsze można go też nieco podnieść - jak wspomniałem wcześniej.
Wspomnę jeszcze o paskach - wszystko z nimi w porządku, są dobrze ulokowane i szybko można do nich przywyknąć. A właściwie nawet zapomnieć, że coś nas upina. Tylko jest jedno drobne "ale". Wśród zasobu moich kasków posiadam jeden orzeszek, który ma dodatkową, miękką wyściółkę na podbródek. To drobiazg - wiem,czepiam się - ale nieco podnoszący komfort użytkowania i trochę mi tego tu brakło.
Jak ktoś lubi bardziej stonowane kolory, albo pomarańczka mu nie pasuje do stroju, kask ten występuje też w innym - "spokojnym" kolorze:
Giant Roost MIPS.
Podobnie jak w przypadku wyższego modelu, tutaj również producent dołącza zapasową wyściółkę. Od razu rzuca się jednak w oczy nieco skromniejsza jej ilość i nieco inne ukształtowanie. Daszek niestety nie jest regulowany, ale możemy go zdemontować. Za to regulacja z tyłu kasku, choć nieco inaczej wygląda, jest równie funkcjonalna. To samo tyczy się pasków, które są identyczne jak w "pomarańczce".
No to zakładam na głowę i w drogę! Podobniej jak poprzednio, wyściółka jest przyjemna i właściwie trudno odczuć jakąś różnicę w stosunku do Rail SX. Również tu każda z części stykającej się z głową nigdzie nie uciska i właściwie trzyma skorupę na swoim miejscu. Mimo, że samych otworów jest mniej, tj. 17, nie odczułem aby wentylacja była gorsza niż w opisanym wyżej modelu. Może jedynie dłuższy postój w pełnym słońcu robi swoje, w czym na pewno jeszcze pomaga czarny kolor. Daszek - ten jest krótszy i praktycznie nie ogranicza widoczności. Powiedziałbym standardowy, więc nie przeszkadza brak jego regulacji. Paski są identyczne jak w "pomarańczce" i równie dobrze spełniają swoją rolę.
Ciekawą cechą tego modelu jest możliwość montażu z tyłu oświetlenia, albo nawet kamery. Giant przewidział tu nawet specjalny model lampki, który jednak nie jest w komplecie, ale możemy sobie go dokupić. Jeśli komuś nie pasuję czarny kolor, można wybrać dwie inne, ciekawe kombinacje barw.
Giant Rail SX kosztuję 499 zł, natomiast Giant Roost MIPS kupicie za 289 zł. Czy warto wydać większą kasę na ten pierwszy? Jednoznacznej odpowiedzi nie dam. Kaski są podobne, ale ich przeznaczenie nieco inne, tak jak i wyposażenie. Rail SX to konstrukcja bardziej wyrafinowana, nastawiona na ostra jazdę, w tym enduro. Roost MIPS powiedziałbym, że choć wiele się nie różni, to bardziej model do spokojniejszego pokonywania terenu. Przy pierwszym kontakcie kaski wydają się być identyczne, ale diabeł tkwi w szczegółach, które mogą być istotne dla co bardziej wymagających riderów. Z drugiej strony będą tacy, dla których to w sumie niewielkie różnice i wybiorą atrakcyjniejszą cenę. A jak to wygląda u mnie? Póki co, jeżdżę w obu naprzemiennie.